poniedziałek, 12 grudnia 2016

Czekasz na tę jedną chwilę... z kosmetyczką czujesz, że żyjesz



Na pozór zacznę w sposób, który w ogóle nie jest związany ze światem zdrowia, chociaż niektórzy mogą uważać, że to szczególnie szkodzi na zdrowiu. Chodzi o nic innego niż o ślub, a następnie wesele. Dla wielu najwspanialsza radość, dla innych zbędne wydawanie pieniędzy. Jak jest naprawdę? Nie mnie oceniać, niech każdy uważa jak chce. W tej kwestii chciałby omówić natomiast co innego: zjawisko kosmetyki w kwestii ślubu. Żaden ślub nie może odbyć się bez wsparcia kosmetyczki. Nie tyczy się to tylko kobiet, ale również i mężczyzn. Tak, widok mężczyzny korzystającego z usług kosmetyczki nie jest obecnie niczym zaskakującym (ale mogącym budzić zgorszenie wśród niektórych "warstw społecznych"). Ba, pojawił się nawet specjalny rodzaj kosmetyczek, które specjalizują się wyłącznie w dziedzinie makijażu ślubnego, biorąc za takie zlecenia znacznie większe pieniądze niż za zwykły make up. Dlaczego?

Pierwsza i chyba najważniejsza rzecz: takiego makijażu zazwyczaj nie robi się w salonie, tylko w domu. Wynika to przede wszystkim z obecności koleżanek i żeńskiej części rodziny panny młodej. Statystycznie, może być ich nawet z pięć, które chcą być najbliżej przyszłej żony, rozmawiać z nią, a nawet robić wspólne zdjęcia, jeśli nie wynajęto do tego fotografa. Pomieścić je przy stanowisku kosmetycznym w salonie byłoby ciężkie, a na dodatek rozpraszające dla kosmetyczki. Obecność w domu jest najwygodniejsze. Druga kwestia to fakt, że oprócz panny młodej, z usług korzystają również właśnie damy towarzyszące pannie młodej. Zazwyczaj takie spotkanie trwa kilka godzin, gdy trzeba umalować odpowiednio wszystkie kobiety. A pieniądze cały czas lecą. Nie mniej, z tym aspektem jest związana ciekawa rzecz, że pozornie wydają się to być tak małe pieniądze w stosunku do całego przedsięwzięcia, jakim jest wesele i ślub, stąd wlicza się usługę kosmetyczki w koszt organizacji. Jednak, jak przychodzi do rozliczenia, nagle wychodzi że wyszła jakaś duża suma. Inna sprawa, to właśnie wspomniane przeze mnie rozpraszanie kosmetyczki. Co by nie mówić, robienie makijażu wymaga skupienia, by kreska przypadkiem nie poszła w stronę i trzeba wszystko robić od nowa. A nie zapomnijmy: to ma miejsce kilka godzin przed ślubem! Nie można pozwolić sobie na żadne błędy. Wyciszenie jest mocno w cenie.

Kolejna rzecz: w cenę makijażu wielu ludzi liczy jeszcze makijaż próbny, który ma miejsce tydzień lub więcej przed właściwym. Wszak nie można pójść na uroczystość nie wiedząc, jak się będzie wyglądało! Tak sądzi wiele kobiet, a mężczyźni nie raz robią z tego powód do żartów. Cóż, możliwe, że coś w tym jest, nie mniej dobranie odpowiedniego makijażu nie jest prostym zadaniem. Każda cera jest inna, a środki kosmetyczne to nic innego niż chemia. Trzeba wiedzieć, czego używać, by nie zaszkodzić cerze (o uczulenia nie jest trudno). Po drugie, karnacja. Nawet jeśli przyjęło się uznawać tylko kilka rodzajów cery (śniada, ciemna etc), to już kosmetologia wydziela ich znacznie więcej. Dopasowanie kolorystyki to wyniki prób i błędów, na których nie ma czasu w dniu ślubu. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Sam motyw, wybór kształtów to nie jest zabawa na godzinę, tylko trochę więcej. Czyż mimo podobieństwa nie jesteśmy różni jeśli chodzi o formę naszej twarzy? No właśnie... Koniec końców wychodzi na to, że płaci się nie tylko za samą, jednorazową wizytę u kosmetyczki, ale za aż dwie, w tym jedną, poważniejszą.

Pozostaje jeszcze pytanie, którą kosmetyczkę warto wybrać? Cóż, jest bardzo dużo takich salonów i osób prywatnych, które są w stanie robić makijaż ślubny, nie mniej, warto zaufać osobom, które faktycznie specjalizują się właśnie w tym. Jest sporo portali, które zbierają firmy z zakresu makijażu ślubnego, jak na przykład www.lubuskiewesele.pl, gdzie jest dział poświęcony wyłącznie kosmetyczkom. Reszta to już kwestia kieszeni, ale jak mówiłem wcześniej, wesele to okazja, gdzie koszta raczej się nie liczą. 

czwartek, 17 listopada 2016

Jak zostać lekarzem, czyli kilka(set) słów wstępu



Powiedzmy sobie wprost: popytu na lekarzy nigdy dość. Ludzie chorowali od chwili, gdy zeszli z drzewa i będą chorować w chwili, gdy zaczną kolonizować kosmos. Jedynym problemem jest, by nim zostać. To funkcja bardzo odpowiedzialna, w końcu ktoś oddaje w nasze ręce swoje życie i zdrowie, a przysięga lekarska, by je chronić jest równie ważna, jak ta, którą muszą złożyć żołnierze, wstępując do armii, jak nie ważniejsza. Wracając do sprawy, w obecnych czasach, aby zostać lekarzem trzeba niewielu rzeczy: cierpliwości, dokładności, a także dobrze zdanej matury (i oczywiście pieniędzy, ale to nic nowego). Ktoś by powiedział, że pilności, nie mniej, ja bym to słowo podpiął pod cierpliwość, gdyż samo czytanie niezwykle opasłych tomów, które każdy student medycyny musi znać na pamięć, wymaga ogromnych połaci cierpliwości, by móc to wytrzymać.
 
Skupmy się jednak na początkach. Załóżmy, że w wieku licealnym wybieramy już specjalizację w szkole średniej i decydujemy się na ścieżkę medyka. Świetny wybór, nie da się ukryć: renoma, duże pieniądze i pewna praca. Tyle dobrych wiadomości. Czas na te złe. Aby dostać się na kierunek lekarski trzeba zdawać na maturze biologię, chemię, czasem i fizykę. Co roku, te egzaminy są coraz trudniejsze, do tego stopnia, że sama nauka w szkole nie starcza. Niedostateczne są nawet zajęcia wyrównujące z tych przedmiotów. Nikogo nie powinno zatem dziwić, że mocno kwitnie rynek korepetycji z chemii i biologii. Dlatego dla wielu założeniem jest, że jeśli się chce iść na medycynę, należy chodzić do korepetytora. Nie mam zamiaru tego negować czy namawiać, uznaję to za element współczesnej rzeczywistości, z którą trzeba się pogodzić i już. Z resztą, jakby nie spojrzeć do tyłu, by kiedyś zostać lekarzem, trzeba też było być niezwykle uzdolnionym. Nie każdy się rodzi geniuszem, ale takie korepetycje mogą sprawić, że sposób myślenia wróci na właściwy tor. Z drugiej strony, każdy, przy samozaparciu też dojdzie do tego samego, co z korepetycjami, ale znów, niekoniecznie jest na to czas. Praca nad samym sobą jest najtrudniejsza i mówię to z autopsji.

Załóżmy już, że macie za sobą ten fragment życia i uczycie się już do matury z chemii i biologii, tudzież fizyki. Zegar nie działa nigdy na korzyść, a więc nim się spostrzeżecie, jest egzamin maturalny, którego naturalnie piszecie i oczekujecie na wyniki, jak na skazanie. W końcu pod koniec czerwca/początek lipca otrzymujecie swoje upragnione świadectwo dojrzałości. Wszystko układa się cudnie... i tu właśnie sytuacja nie staje się różowa. O ile zdaje się maturę wedle nowych zasad, na dyplomie otrzymacie informację o tak zwanych centylach, dzięki czemu wyliczycie, ile procent ludzi miało taki sam wynik jak wy (lub mniejszy), to dawniej tego nie było i trzeba było prognozować i myśleć albo się uda albo nie. W każdym razie, macie egzamin dojrzałości, otrzymaliście 75% z biologii i np. 74% z chemii, jesteście z siebie bardzo zadowoleni, w końcu średnia 75% to nie jest zła. Na 3/4 pytań odpowiedzieliście dobrze i wiecie już, że medycyną jest na wyciągnięcie ręki.

Ale czy na pewno?

Przyjrzyjmy się, jak wyglądały progi punktowe i procentowe w roku 2016, jeśli chodzi o samą medycynę w poszczególnych miastach:

Białystok:162 (81%)
Bydgoszcz: 79 (79%)
Gdańsk: 163(82%)
Katowice: 160(80%)
Kielce: 158 (79%)
Kraków: 235 (79%)
Lublin: 163/162(80%)
Łódź: 322 (80%)
Olsztyn: 424 (70%)
Poznań: 165 (83%)
Rzeszów: 160 (80%)
Warszawa: 235(78%)
Wrocław: 261(87%)
Zielona Góra: 155(77%)

Jak widać na powyższej liście, z wynikiem, który został podany wcześniej, ostatecznie mamy szansę dostać się do Olsztyna. Dodatkowo, należy wspomnieć, że są to OSTATECZNE progi dostania się na kierunek medyczny, ogłaszany mniej więcej w okresie października - listopada (medycyna jest prawdopodobnie jednym z nielicznych kierunków, w którym rekrutacja potrafi trwać tak długo). Jeśli zależy nam na tym, by jak najszybciej dostać się na ten kierunek, warto jednak się zastanowić nad lepszym wynikiem. Stąd też, wiele osób idzie raczej na pierwszy lepszy kierunek, a w międzyczasie decyduje się na poprawianie matury. Niektórzy zdają ją i po trzy razy, byleby tylko dostać się na ten kierunek. Nikogo na tych studiach nie dziwią osoby, które mają i 29 lat, będących na pierwszym roku studiów. 

Czy są jakieś dobre wiadomości dla potencjalnych lekarzy? Jak najbardziej! Przede wszystkim, należy zwrócić uwagę, że w przeciwieństwie do roku wcześniej, progi spadły mniej więcej od 5 do 10 punktów, to co daje spadek o 5%. Wynikło to z tego, że w tym roku powstały nowe wydziały medycyny, między innymi w Zielonej Górze. Takich uczelni co roku powstaje coraz więcej, więc możliwe, że progi będą spadały coraz częściej. Druga sprawa: od tego roku jest możliwość, by sprawdzać swoje matury przy obecności osób z CKE. Jest to o tyle ważne, że czasem jeden czy dwa punkty mogą być decydujące w celu dostania się na wymarzone studia medyczne. I w końcu: wspomniane wcześniej poszerzanie oferty. Mniej więcej co roku dochodzi do powstawania kierunku medycyna na nowych uczelniach. Więcej wydziałów oznacza więcej miejsc, a więc zwiększenie ilości potencjalnych kandydatów na medyków.

Nie mam zamiaru opisywać procesów, jaki trzeba przejść w chwili dostania, gdyż to zależy już o uczelni, więc trzeba na bieżąco śledzić wszystkie terminy na ich oficjalnych stronach.

Podsumowując, czy studia medyczne są faktycznie aż tak nieosiągalne? Cóż, z pewnością należą do najbardziej elitarnych, stąd wysoko postawiona poprzeczka jeszcze przed samymi kandydatami na przyszłego lekarza. Nie mniej, przy odrobinie sprytu i samozaparcia, uważam, że osoby, które faktycznie traktują medycynę na poważnie, a nie jako sposobu na duże pieniądze, bez żadnego problemu osiągną status studenta. Nie mniej, co już będzie na samej uczelni, to inna bajka i opowieść na inny post. W każdym razie, nie należy się poddawać i walczyć o spełnienie swojego marzenia.

środa, 9 listopada 2016

MEDESTETIC: jak stać się piękną bez strachu przed bestią?



Zacznę jak przeciętny facet: kobiety, czyście powariowały? Zdaję sobie sprawę, że bycie pięknym powinno być istotne, nie mniej, czy wy przypadkiem nie przesadzacie w zabiegach? I nie, nie mówię tutaj o kosmetyczkach, to akurat jest dla mnie dość zrozumiałe, że nie każda jest w stanie się umalować i zadbać o cerę tak jak robią to profesjonalne kosmetyczki po kursie (w końcu po to się je kończy). Ale, dobry boże, na cholerę trzeba coś jeszcze poprawiać z zakresu naturalnego ciała! Wstrzykiwanie sobie botoksu, naciąganie skóry, by usunąć zmarszczki, ujędrnianie ciała. Słodka matko! Ja rozumiem, że współczesna popkultura sprawia, że każda kobieta musi wyglądać niczym celebrytka rodem z Hollywood lub Pudelka, ale czy wy przypadkiem nie przesadzacie? Mając nadzieję na piękny wygląd poddajecie się zabiegom, które są wykonywane przez zupełne amatorki, które nawet niekiedy nie mają pojęcia, że więcej szkodzą niż pomagają. Efekty widzimy na ulicach: tlenione blondynki o pomarańczowej skórze z ustami niczym buldog lub kruczoczarne damy z cerą jak u czterdziestolatki, mimo, że ma dopiero lat dwadzieścia pięć. Brak słów.

A w zasadzie jest kilka, ale zbyt niecenzuralnych, by używać ich na "forum". 

To teraz wyobraźcie sobie, że moja szanowna towarzyszka życia, która jest ze mną na dobre i na złe oświadcza mi, że ma zamiar zrobić sobie lipolizę. Poza teatralnym ściągnięciem okularów i krótkim masażu głowy nie powiedziałem w zasadzie nic. Przynajmniej przez pierwszą minutę, Po chwili jednak zabrałem głos z pytaniem u kogo. Dostałem informację, że jej koleżaneczka zna kogoś, kto robi to w miarę rozsądnej cenie i do niego idzie. Z racji faktu, że jestem mężczyzną, powiedziałem jej tak: możesz sobie to zrobić, pod warunkiem, że najpierw sprawdzimy kto to jest, a nie ufasz ślepo Gośce (imię zmyślone, poza tym, pozdrawiam wszystkie Małgorzaty i życzę szczęśliwości). Usiedliśmy wraz z moją lubą do przeglądania miejscowych specjalistów od lipolizy. Czyli po prostu specjalistów od medycyny estetycznej. Problem przy wyborze jest taki: trzeba szukać kogoś, kto jest realnym specjalistą, a nie szarlatanem. Pozycje, które wyświetlają się jako pierwsze, mimo świetnego pozycjonowania, nie mają dowodów, że są faktycznymi specjalistami. Co ciekawe, na jednego z tych pewniejszych udało mi się znaleźć mniej więcej na 6 czy 7 pozycji w GOOGLE. MEDESTETIC, bo tak się ta firma nazywa, w swojej zakładce opowiadającej o prowadzącym zabiegi, doktorze Banaszku, została przedstawiona cała lista certyfikatów, potwierdzających, że jest profesjonalistą. I to nie tyle, że były wspomniane, tylko zeskanowane i pokazane szerszemu gronu (dla niedowiarków, odsyłam do strony, z której wziąłem te informacje: http://www.medestetic.com.pl/onas.html). Facet na pewno wiedział, jak budować swoją markę na stuprocentowej uczciwości w stosunku do klienta. Powiedziałem do swojej lubej, że jeśli chce zrobić sobie zabieg, ma iść do tego faceta. Zadzwoniliśmy do niego i umówiliśmy się na spotkanie. Z racji faktu, że to akurat był mój dzień wolny od pracy, zdecydowałem zabrać ją swoim samochodem. 



Gdy przyjechaliśmy na miejsce, nie chciało mi się czekać w samochodzie (było trochę zimno, sami rozumiecie), więc wszedłem do środka, by poczekać na całą operację. Lekarz wyszedł do nas osobiście i zabrał moje dziewczę do swojego gabinetu. Ja miałem okazję, by trochę rozejrzeć się po poczekalni. Cóż, mieści się na piętrze i nie jest zbyt duża, ale niekoniecznie można to ująć jako wadę. Wygodniejsza i bardziej rozbudowana poczekalnia może oznaczać, że zabieg będzie trwał długo. Na stole leżały czasopisma, więc można było czymś zająć czas. Nie mniej, nie trwało to dłużej niż wizyta u fryzjera. 20 minut i usłyszałem już pierwsze, normalne rozmowy za drzwiami. Zdziwiłem się, że tak szybko. Po chwili drzwi się otworzyły, a moja luba wyszła zadowolona z gabinetu. Wstałem z miejsca i kątem oka zdecydowałem się przyjrzeć gabinetowi. Faktycznie, był tak sterylny jak w galerii na stronie. Fotel przystosowany do zabiegów, gablota ze środkami, na których pracuje, a mimo swojej prostoty, gabinet był niezwykle estetyczny, nadający mu charakter, że pracuje na nim profesjonalista. Cenowo, o ile się orientowałem wcześniej, też nie było jakoś szczególnie drogo, porównując oferty innych, podobnych gabinetów. 



Więc, drogie panie (i panowie), jeśli myślicie nad zabiegami z zakresu medycyny estetycznej, myślę, że na szczególną uwagę zasługuje właśnie ktoś, kto nie boi się chełpić swoimi umiejętnościami i ewidentnie obrazuje, że ma zakończone odpowiednie do tego szkolenia. Tym kimś jest właśnie doktor Marcin Banaszek ze swoim gabinetem Medestetic. Jako normalny mężczyzna jest mi ciężko powiedzieć, że jest to osoba, która sprawi, że wasze ciało przyjdzie metamorfozę niczym motyl (nie mam raczej zamiaru odwiedzać takich gabinetów jako klient), ale myślę, że widząc jak się czuje teraz moja luba, wyjdzie się raczej zadowolonym. Da zainteresowanych, pełną ofertę zabiegów można znaleźć na jego stronie internetowej http://www.medestetic.com.pl/.



poniedziałek, 31 października 2016

Ratajczuk - Edukacja: chemia i biologia grzechu warta



Stare powiedzenie mówi, że dobry lekarz z założenia powinien być gruby. Pochodzi ona jeszcze z okresu średniowiecza, gdzie, wedle tradycji, medyka, który wyleczy pacjenta, prócz uiszczenia zapłaty, zapraszano na wystawny obiad. Duże brzuchy u lekarza świadczyły, że ta osoba wyleczyła wielu chorych i jest godna zaufania. Czasy się zmieniają, ale jedno pozostaje niezmienne: każdy, dobry lekarz wciąż ma coś z bycia grubym. Zazwyczaj chodzi tutaj o grubość portfela, bo nie da się ukryć, że osoba, która skończyła kierunek medyczny, zarabia krocie, nie ważne, czy jest stomatologiem, chirurgiem czy weterynarzem. Nic więc dziwnego, że takie kierunki są jednymi z najbardziej obleganych po ukończeniu szkoły średniej, a wciąż powstające nowe wydziały na uniwersytetach, świadczą o tym, że popyt na potencjalnego studenta medycyny jest coraz większy. Co ciekawe, wraz z powstawaniem kierunków okołomedycznych na uczelniach, rozrasta się coraz bardziej rynek korepetycji z biologii i chemii, które są przedmiotami wymaganymi na studiach lekarskich. Oferują się olimpijczycy-licealiści, studenci, profesjonalni nauczyciele, a nawet są specjalne firmy, które oferują kursy maturalne, prowadzone pod kątem właśnie studentów medycyny. I właśnie tymi ostatnimi zajmiemy się w tym poście. A dokładniej mówiąc: jednym: Ratajczuk - Edukacja, bo takie miano nosi firma, którą mam zamiar zrecenzować.

Decyzja o wybraniu właśnie tej firmy wynikała z kilku powodów. Pierwszym, najmniej znaczącym, było to, że ta firma działa w moim rodzimym mieście. Drugi był jednak ważniejszy: dostałem prośbę od swojej siostry, bym pomógł jej poszukać jakiś korepetycji z chemii i biologii. Co prawda, nie wybiera się na studia medyczne(kolejna biochemiczka w domu, skaranie boskie), to zupełny przypadek popchnął mnie, by się zainteresować właśnie Ratajczukiem. Ich stronę (dla zainteresowanych: www.ratajczuk.pl) znalazłem wpisując hasła chemia korepetycje. Spojrzałem na to, co proponują i zacząłem się zastanawiać, czy to jest aż tak perfekcyjne, jak opisują. Zwłaszcza, że cena zdawała się być atrakcyjna. I podejrzana.

Zawsze, na co się pierwsze zwraca uwagę jest to cena. Gdy przegląda się rynek korpetecyji, ceny wahają się od 30 zł do nawet i 50 czy 60 zł za godzinę zajęć indywidualnych. Nim zdecydowałem się zadzwonić, wolałem sobie wszystko samemu przekalkulować (przezorny zawsze ubezpieczony, czemu tak mało ludzi to robi?). Kurs kosztuje 375 złotych za miesiąc i jak wspomniano, że cena za kurs kosztuje 23 zł za godzinę lekcyjną, nie mogłem w to uwierzyć. Ale tak: dwa przedmioty, niemal co tydzień, zajęcia trwają dwie godziny zegarowe. I nagle się okazuje, że cenową stanowią nie małą konkurencję dla indywidualnych zajęć. Pierwszy plus znazłem samemu, ale wiadomo, jedna jaskółka wiosny nie czyni.

Gdy znalazłem ich ofertę w internecie, była godzina 17:15, czyli czas, w którym większość ludzi siedzi już w domu i odpoczywa po ciężkim dniu w pracy. Z drugiej strony, wiele szkół językowych ma czyny sekretariat do godziny nawet 21:00. Pomyślałem, co mi tam, najwyżej nie odbiorą. Nie czekałem nawet pięciu sekund, gdy w słuchawce odezwał się bardzo profesjonalny głos. I nie, to nie był głos automatycznej sekretarki, ale żywego mężczyzny, który zapytał mnie, w czym może pomóc. Cóż, zdecydowałem się udać ucznia i powiedziałem, że interesują mnie zajęcia z biologii i chemii, na co otrzymałem bardzo grzeczne pytanie, w jakim mieście mnie interesuje kurs. Powiedziałem zgodnie z prawdą. Spodziewałem się od razu oferty, ale nim to, otrzymałem pytanie, czy interesuje mnie kurs dla drugich czy trzecich klas. Cóż, próba przypomnienia sobie, w której klasie jest siostra i szybka odpowiedź, że dla klas drugich. Dopiero wtedy przedstawiono mi ofertę.

Jak to kursy, nie są prowadzone dla indywidualnych, ale grupowo. Grupy, z tego co się reklamują, nie są liczne, liczą od 3 do 7 osób, z czego siedem to masymalna ilość uczstników kursu. Nie będę się rozwodził nad wyższością zajęć indywidualnych nad grupowymi (lub na odwrót), więc stwierdzę to jako oczywistość. Zajęcia mogą się obywać na dwa sposoby: albo w dni robocze (dla jasności, od poniedziałku do piątku), a także w soboty. W tym pierwszym przypadku, zajęcia są podzielone na dni tygodnia. Przykładowo, chemia może odbywać się w poniedziałek, a biologia we wtorek. W takich przypadkach, zajęcia odbywają się po godzinie 16:00, gdyż organizatorzy biorą pod uwagę, że ich kursanci są uczniami i kończą zajęcia mniej więcej o tych godzinach. Druga opcja to zajęcia sobotnie. Są one skondensowane, czyli w ten sam dzień odbywa się zarówno biologia, jak i chemia. Zajęcia zazwyczaj są w godzinach porannych i są zaraz po sobie, z chwilową przerwą. Jest to o tyle istotne, że większość kursów nie daje możliwości wyboru terminu, a w Ratajczuku starają się dostosować do czasu potencjalnego kursanta. Nie mniej, ważniejszy jest sposób, w jaki prowadzone są zajęcia. Założeniem kursu jest, by chodzący na zajęcia zdał jak najlepiej maturę z chemii i biologii, tak też zajęcia są prowadzone stricte pod egzamin dojrzałości. Zajęcia różnią się w zależności od klas. Kursanci chodzący na lekcje dla drugoklasistów mają zarówno sporo teorii, jak i rozwiązywania zadań, które mają przyszłego maturzystę odpowiednio naprowadzić na klucz maturalny. Zajęcia dla klas trzecich to robienie zadań oraz niezwykle szczegółowe ich omawianie. Powodem takiej szczegółowości jest to, że nauczyciele uczący na kursach w Ratajczuku są egzaminatorami maturalnymi, czyli osobami, które sprawdzają matury z ramienia OKE (czyli okręgowej komisji egzaminacyjnej), więc doskonale wiedzą, na jakie aspekty trzeba zwrócić uwagę w trakcie rozwiązywania arkuszu maturalnego. Jest to słuszne posunięcie z kilku powodów. Egzaminatorzy mają dostęp do swojej bazy testów maturalnych, niedostępnych dla osób spoza "kręgu", więc zadania, które pojawiają się na zajęciach w Ratajczuku znacznie się różnią od tych, które pojawiają się w szkołach. Po drugie, jako egzaminatorzy, wiedzą, czego się wystrzegać i na co zwracać uwagę w czasie rozwiązywania zadań. Aby dostać się na studia medyczne, walka czasem trwa o jeden czy dwa punkty. Dokładne zapoznanie się z zadaniami pozwoli uniknąć niepotrzebnego biegania do OKE, by znaleźć wymarzone punkty, skoro uczeń sam będzie wiedział, gdzie śpi przysłowiowy diabeł. I w końcu, egzaminator to bardzo często doświadczony dydaktyk, mający lata praktyk w pracy w szkole, a więc wie, jak "usidlić" ucznia, by skupił się na prowadzonych zajęciach. Sprawa z nauczycielami jest też o tyle ciekawa, że to są osoby z miejscowych szkół, a nie wzięci z ulicy, więc zawsze jest możliwość weryfikacji dydaktyka.

Jeśli chodzi o miejsce zajęć, dostałem informację, że odbuwają się one niemal w centrum miasta. Nie powiem, jest to dość wygodne dla osób, które mają ochotę uczęszczać na zajęcia, a są osobami dojeżdżającymi z miejscowości niedalekich danemu miastu. Takie osoby niekoniecznie muszą znać topografię miasta, a świadomość, że zajęcia odbywają się w jego ścisłym centrum, najlepiej blisko jakiegoś charakterystycznego punku, jest dla nich bardzo dużym ułatwieniem, a co za tym idzie, również plusem.

Wszystkie informacje, które zostały umieszczone w tej recenzji są efektem moich pytań skierowanych do osoby, która te kursy organizuje, ale i siostry, która ostatecznie zdecydowała się zapisać na ich zajęcia. Wedle jej opinii zajęcia są prowadzone na super poziomie, z indywidualnym podejściem do każdego kursanta, do tego w ramach gratisu dostała segregator, przykładowe testy, tablice i długopis. To miły dodatek. Jestem w stanie stwierdzić, że warto im zaufać. Ich dojrzałe podejście do organizacji zajęć, świadczy, że to dość profesjonalna i rzetelna firma. Jeśli kiedyś będzie się miało zamiar pójść na studia medyczne, wybór Ratajczuka nie będzie zły i raczej się nikt nie zawiedzie, a miło zaskoczy.


Co prawda, pisane było to z perspektywy jednego miasta, ale podejrzewam, że w innych działa to prawie tak samo. Jeśli ktoś będzie chciał zobaczyć, w jakich miastach oferowane są zajęcia z tej firmy, może prześledzić je na ich oficjalnej stronie: www.ratajczuk.pl

piątek, 28 października 2016

Moszko - Stomatologia: najbardziej elastyczny stomatolog w Żarach

Jaki zabieg medyczny jest w obiegowej opinii uznawany za najbardziej bolesny? Oczywiście wyrywanie zęba. Ten sposób myślenia wziął się jeszcze z historii, gdy "leczeniem" zębów zajmował się cyrulik, a jedyną formą znieczulenia był łyk mocnego alkoholu. Pal sześć, gdy robiła jeszcze to osoba, która miała kwalifikacje, a co na takich wsiach, gdzie o cyrulika ciężko? Tam rolę ówczesnego dentysty pełnił kowal, który brał się za to, jakby podkuwał konia. Ale dość o historii, w końcu w dzisiejszych czasach zmieniły się środki, a zabiegi nie są bolesne. Mimo wszystko, strach pozostał, ale gdy trwoga... to nie taki diabeł straszny, jak go malują. 

Mnie ból zęba złapał w trakcie konferencji w Żarach. Pal licho, gdybym był tam jeszcze jako wolny słuchacz, ale ja miałem tam do przedstawienia prezentację, a taki ból był nie do zniesienia. Zabrzmię teraz jak większość osób, które występują w reklamach, ale, miałem tylko dwa dni na dojście do siebie. Szczęśliwie, nie było jak w reklamie, że koleżanka mi poradziła wziąć środek przeciwbólowy, po prostu sam zacząłem szukać jakiegoś miejscowego stomatologa w miarę przystępnej cenie (osobiste fundusze na czas wyjazdu były mocno ograniczone). 

Na gabinet pani Moszko natrafiłem w zasadzie nie tyle, co przez internet, co przechadzając się po centrum Żar. Jej gabinet mieści się w pawilonie przy ul. Ułańskiej, zaraz przy Biedronce i aptece, w bliskiej odległości od dworca PKP, tak też dla potencjalnego klienta lokalizacja jest wręcz perfekcyjna, ponieważ nie dość, że jest to ścisłe centrum, to jeszcze wokół niego jest kilka obiektów, które łatwo można skojarzyć.

Najpierw jednak trzeba było się na początku z Panią Moszko skontaktować. Wchodząc na jej stronę internetową (dla zainteresowanych www.dent-medica.pl), łatwo było było znaleźć telefon kontaktowy. Pani Moszko odebrała bezpośrednio. Miałem wizytę umówioną w teorii za dwa dni, ale wiedziałem, że to nie wystarczy. Na szczęście, po przedstawieniu problemu, stomatolog okazał dobre serce i wcisnął mnie między pacjentów jeszcze w dniu, kiedy zadzwoniłem. Pierwszy plus za elastyczność. 



Sam gabinet jest urządzony dość skromnie, nie mniej, to wcale nie oznacza, że mało profesjonalnie. Przez skromność mam na myśli to, że nie ma przepychu w wystroju sali, raczej dość stonowany, bez zbędnych, jak w w większości zakładów, udziwnień. Na ścianach wiszą tablice o tematyce dentystycznej, które klient może przeczytać i dowiedzieć się o sposobie dbania o zęby. 



Po chwili czekania, nadszedł czas na spotkanie z panią Moszko. Zostałem zaproszony do miejsca pracy stomatologa, gdzie miał się odbyć zabieg. Pierwsze, co się rzuca w oczy to ilość certyfikatów, która właścicielka zakładów zyskała w czasie swojej pracy stomatologicznej. Potem dostrzec można cały osprzęt, w postaci krzesła dentystycznego, a także wysterylizowane narzędzia. Po krótkiej analizie sytuacji, zaszła decyzja o wyrwaniu zęba. Nie będę zajmował się jak zabieg wyglądał, gdyż każdy z nas kiedyś wyrywał zęby. Znieczulenie, naruszanie korzenia i powolne wyrywanie. Szczęśliwie, obyło się bez narzędzi kowalskich. Trzydzieści minut i po sprawie. Jak przyszło do zapłaty, byłem bardzo miło zaskoczony, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że przyszedłem do niej na przysłowiowego "szybcika".

Nie miałem co prawda przyjemności, by spróbować innych zabiegów u pani Moszko, jak wybielanie czy protetyka, ale myślę, że nie będzie to fuszerka, a profesjonalny zabieg, który sprawi, że klient wyjdzie usatysfakcjonowany. Jeśli ktokolwiek będzie szukał gabinetu stomatologicznego w Żarach, w którym jakość idzie w parze z ceną, gabinet Pani Moszko będzie świetnym wyborem. Dokładną ofertę można znaleźć na jej stronie internetowej: www.dent-medica.pl

środa, 26 października 2016

Na początku był chaos, a potem Bóg stworzył paracetamol




Pierwsze słowa niemal na każdym blogu są miłym przywitaniem z potencjalnym czytelnikiem i przedstawieniem ogólnego założenia prowadzenia tego wirtualnego dziennika. Prawda, w końcu to od internauty zależy wiele czynników, jak popularność, sława bloggera, czy w końcu, możliwość zarobku na kliencie. A co jeśli blog ma służyć nie tyle, co wyciąganiu od internauty pieniędzy, co bardziej pomocy i informacji? Nie mówię tu o stricte pomocy charytatywnej, co bardziej o wsparciu garściami informacji o głównym temacie blogu.
Witam serdecznie. Nazywam się Mediceusz Wspaniały i będę waszym przewodnikiem po świecie zdrowia, urody i świata medycyny.
Gdy wspomniałem o informowaniu, zapewne wielu będzie się spodziewało osobistych przeżyć związanych ze światem zdrowia i urody, typu "jak pozbyć się cellulitu w jeden dzień", co można spotkać w wielu blogach.W tym miejscu próżno będzie szukać opowieści z życia wziętych o cudach, czy to w gabinecie lekarskim, czy w siłowni. Celem bloga będzie pomoc internautom w znalezieniu odpowiedniego medium, by zadbać o swoje zdrowie (zarówno w sensie lekarskim, jak i ogólnemu, lepszemu samopoczuciu), a także o urodę. Można spodziewać się sporej ilości recenzji różnych gabinetów lekarskich, jak stomatologa czy laryngologa, kosmetyczek, ale również informacji o tak zwanych trenerach personalnych. Wielu z was zada pytanie: czy nie lepiej sprawdziłby się portal internetowy z katalogiem? Otóż nie. Taki katalog to tylko suche fakty, z danymi o gabinecie lub osobie, czasem z kilkoma opiniami. Brakuje natomiast obszerniejszych opisów, które wyszczególniłyby sposób działania wybranego lekarza czy kosmetologa, czyli: pełnoprawnej recenzji. Dodatkowo, w ramach działalności informacyjnej, będę starał się podjąć tematy około medyczne, zwłaszcza w zakresie edukacji. Pojawią się wiadomości o wymogach na studia medyczne, kursach kosmetologii czy trenerów personalnych, a nawet, w jaki sposób dobrać korepetycje, tak aby jak najlepiej zdać maturę, by dostać się na wymarzony kierunek powiązany z aspektem zdrowotnym.
Tak też, po tym krótkim wstępie, witam potencjalnych czytelników, którzy oprócz przyjemności z czytania efektów moich badań, wyciągną też garść przydatnych dla siebie informacji.